Rodzina Zaworów z Lubaczowa żąda od ubezpieczyciela 1 mln zł odszkodowania za śmierć syna w wypadku samochodowym. Chce, by każdy członek rodziny dostał 250 tys. zł – tyle, ile rodziny smoleńskie.
– Uważam, że ból z powodu utraty bliskich rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej jest taki sam, jak nasz po stracie syna. Jeżeli państwo wypłaca rodzinom tamtej katastrofy po 250 tys. zł zadośćuczynienia, to dlaczego my mielibyśmy dostać mniej? Chcemy, by wszyscy byli równi wobec prawa – mówi Tadeusz Zawora z Lubaczowa, ojciec 19-letniego Andrzeja, który w ub.r. został potrącony przez pijanego kierowcę. Po dwóch godzinach walki o życie zmarł. Sprawca przyznał się. Za kratkami może spędzić nawet 12 lat.
„Wszyscy obywatele są równi wobec prawa”
Rzeszowska kancelaria adwokacka Jachim, Lipski, Slisz w imieniu rodziny Zaworów wystąpiła do firmy ubezpieczeniowej sprawcy wypadku o wypłatę milionowego zadośćuczynienia. Po 250 tys. zł dla rodziców i jego dwójki rodzeństwa.
To pierwszy przypadek w Polsce, gdzie rodzina i ich pełnomocnicy w argumentacji o wypłatę zadośćuczynienia powołują się na wysokość kwot, które mają dostać bliscy ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Kancelaria już wysłała w tej sprawie wniosek do firmy ubezpieczeniowej HDI Asekuracja Towarzystwo Ubezpieczeń SA.
„Kwota określona niniejszym wnioskiem wynika z pozytywnego założenia, iż wszyscy obywatele w obliczu doznanej krzywdy moralnej i cierpienia fizycznego są równi wobec prawa i jako tacy powinni być jednakowo traktowani. Śmierć Andrzeja Zawory jest taką samą tragedią z punktu widzenia osób jemu najbliższych jak śmierć ofiar katastrofy smoleńskiej dla ich rodzin” – napisał mec. Rafał Jachim.
Co na to ubezpieczyciel? Na razie milczy.
Prokuratoria Generalna nie komentuje
– Pierwszy raz słyszę, że adwokaci powołują się na „sprawę smoleńską” w przypadku wysokości wypłaty zadośćuczynień – mówi nam Krzysztof Jastrzębski, dyrektor biura prezesa Prokuratorii Generalnej, która w imieniu skarbu państwa zawiera ugody z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej.
Dotychczas taką ugodę podpisała z jedną rodziną. – Nie będziemy komentować wystąpienia kancelarii adwokackiej, ale należało się spodziewać, iż rodziny ofiar np. wypadków drogowych będą chciały podobnych pieniędzy, jakie mają być wypłacane rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej – stwierdza dyrektor Jastrzębski.
Kancelaria adwokacka zapowiada: – Jeżeli ubezpieczyciel nie zgodzi się z naszą argumentacją, sprawa trafi do sądu i tam również będziemy ją podnosić – mówi mec. Dariusz Lipski.
Andrzej był nadzieją dla rodziny
Inni prawnicy studzą jednak emocje.
– To byłby mechaniczny system ustalania, ile jest warte życie człowieka i cierpienie bliskich po jego śmierci. Nie zgadzam się z taką argumentacją. Bo jeżeli w innej sprawie sąd zasądzi wypłatę miliona złotych dla osoby, to w każdej podobnej powinno się też tyle zadośćuczynienia zasądzać? – komentuje prof. dr hab. Jerzy Pisuliński, cywilista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Adwokaci Zaworów bronią swojego stanowiska. – Skoro nie można uchwycić krzywdy, zmierzyć jej i wycenić, to trzeba szukać innych kryteriów. W „sprawie smoleńskiej” państwo dało sygnał, jaka kwota byłaby adekwatna za krzywdy moralne i cierpienia psychiczne – uważa mec. Arkadiusz Slisz.
Adwokaci rodziny twierdzą również, że po śmierci Andrzeja Zawory jego rodzice nie mogą się psychicznie pozbierać. Matka nie wróciła do pracy, jest pod opieką psychologa i psychiatry. Zaworowie żyją z pensji ojca, który jako budowlaniec zarabia niewiele ponad tysiąc zł. W całym domu są porozkładane zdjęcia Andrzeja.
– Andrzej był naszą nadzieją. Dostał się na budownictwo na Politechnice Rzeszowskiej. Miałem z nim założyć firmę. Był naszym kapitałem, pracował, pomagał nam finansowo. On nie tylko przerwał swoje życie, ale też nasze – mówi pan Tadeusz.
Andrzej znał język angielski i włoski. Kancelaria adwokacka w piśmie do ubezpieczyciela twierdzi, że uzdolniony 19-latek dawał gwarancję, że także sytuacja materialna Zaworów się polepszy.
Ogromne konsekwencje dla gospodarki
– A jeżeli w rodzinie jest kilkumiesięczne dziecko, to jemu również należy wypłacić 250 tys. zł zadośćuczynienia? Nie jest ono nawet świadome śmierci jednego z rodzeństwa. Myślę, że działanie kancelarii adwokackiej jest trochę pod publiczkę. Nawet jeżeli ich argument byłby przyjęty przez sądy, to może mieć on ogromne konsekwencje społeczne i gospodarcze. Wyższe zadośćuczynienia pociągną za sobą wyższe podatki, wyższe ubezpieczenia, których i tak wielu kierowców już nie płaci. Będą również wyższe koszty leczenia, a szpitale będą żądać wyższych kontraktów od NFZ. Przecież na zadośćuczynienia wypłacane przez skarb państwa składamy się ja i pan. Chce pan płacić wyższe podatki? Każdy kij ma dwa końce – ocenia prof. Pisuliński.
– Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto powie, że jest różnica pomiędzy bliskimi osób, które zginęły w głośnej, tragicznej katastrofie, a tymi, których bliski zginął w wypadku samochodowym, których na co dzień jest wiele. Strata ta sama, krzywda również – uważa jednak mec. Slisz.
Jan P., sprawca wypadku, w wyniku którego zginął Andrzej, miesiąc wcześniej został złapany na jeździe po pijanemu. Był wtedy na warunkowym zwolnieniu za inne przestępstwa. – I po tamtym zdarzeniu nie trafił on do zakładu karnego – podkreśla mec. Jachim.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów