Rząd proponuje po 250 tys. zł. dla wszystkich najbliższych ofiar katastrofy smoleńskiej. Na podobną ugodę liczą bliscy ofiar katastrofy CAS-y
Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa w imieniu rządu rozmawiała już z rodzinami 30 ofiar katastrofy prezydenckiego tupolewa. – Tyle rodzin lub ich pełnomocników zgłosiło się do nas od czasu, gdy latem 2010 r. na jednym ze spotkań z rodzinami poinformowaliśmy, że przygotowujemy ugody z kwotą zadośćuczynienia. Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy, mówiło, że nie chce się w tej sprawie procesować z państwem polskim. Oczywiście cały czas czekamy na kolejne zgłoszenia. Rozumiemy, że nie wszyscy mogą być jeszcze gotowi do rozmów – powiedział wczoraj „Gazecie” Marcin Dziurda, prezes Prokuratorii Generalnej.

Pieniądze mają dostać małżonkowie, dzieci i rodzice ofiar. – Jeśli z takim roszczeniem będą występowały inne osoby, np. rodzeństwo, sprawę rozstrzygnie sąd – dodaje szef Prokuratorii. Jeżeli ofiara katastrofy miała więcej niż jedną osobę najbliższą (np. żonę i kilkoro dzieci), każda z tych osób otrzyma 250 tys. zł.

Prokuratoria nie informuje, które rodziny rozmawiają o ugodzie. Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie Gosiewskim, powiedziała „Gazecie”, że z nią nikt o tym nie rozmawiał. – Rząd polski nie ubezpieczył samolotu i ma obowiązek wypłacić odszkodowania, ale w jakiej wysokości, nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym.

Pytana, czy byłaby zainteresowana taką ugoda, mówi krótko: – Teraz nie jestem w stanie tego ocenić.

Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim, mówi, że „ją ta kwestia nie zajmuje”. – Od początku powtarzam, że mnie interesuje tylko wyjaśnienie, jak doszło do katastrofy. Jeśli są rodziny, które chcą odszkodowania, to nie jest to moja sprawa i nie będę tego komentować – mówi „Gazecie” Ewa Kochanowska.

Paweł Deresz, który w katastrofie stracił żonę Jolantę Szymanek-Deresz (posłanka SLD), stwierdza: – Za wcześnie na komentarz, muszę się skonsultować z rodziną.

Mec. Paweł Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, m.in. Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Gosiewskiej: – Dla wszystkich rodzin, które reprezentuję, sprawa odszkodowania nigdy nie była pierwszoplanowa i nie była przedmiotem naszych rozważań. Najważniejsze jest dla nas, by dotrzeć do prawdy w sprawie przyczyn tej katastrofy. Ale wobec deklaracji Prokuratorii Generalnej rodziny muszą się na tą kwestią pochylić.

Mec. Aleksander Pociej, pełnomocnik rodziny posła PO Arkadiusza Rybickiego: – Jestem zbudowany tym gestem. Prokuratoria wyszła z bardzo wysokiego poziomu odszkodowania i uznała je za minimum, bo zawarcie ugody nie zamyka żadnej innej możliwości ubiegania się o zadośćuczynienie za tę katastrofę. Życzyłbym sobie, by normalnie obywatel tak właśnie był traktowany przez państwo.

Ale część pełnomocników o projekcie ugody wyraża się krytycznie. – To skandaliczne, żenująco niskie propozycje, próba przykrycia raportu MAK -powiedział PAP mec. Bartosz Kownacki, reprezentujący sześć rodzin ofiar katastrofy: gen. Andrzeja Błasika, Sławomira Skrzypka, Tomasza Merty, Grażyny Gęsickiej, Bożeny Mamontowicz-Łojek i Wojciecha Seweryna. Dodał, że rodziny, które reprezentuje, są „oburzone upublicznieniem tej informacji”.

Kownacki uznał kwoty zaproponowane przez Prokuratorię za „żenująco niskie”. W porównaniu z odszkodowaniami wypłacanymi przez cywilne linie lotnicze. – Tam minimalne odszkodowanie to jest milion złotych – podkreślił.

W opinii pełnomocnika Marty Kaczyńskiej, mec. Marcina Dubieneckiego, decyzja o propozycji odszkodowań to kolejna „propagandowa zagrywka rządu”.-Kwota 250 tys. zł jest, według mnie jako pełnomocnika, w ogóle nie do przyjęcie – dodał Dubieniecki.

Skarb państwa wziął na siebie obowiązek wypłaty odszkodowań, bo Tu-154 nie był ubezpieczony.

Rzecznik MON Janusz Sejmej mówił „Gazecie”, że pasażerów lotów samolotami wojskowymi latającymi w barwach 36. specpułku ubezpiecza od następstw nieszczęśliwych wypadków dysponent lotu. Ale ani kancelaria premiera, która korzystała z samolotu 7 kwietnia, ani Kancelaria Prezydenta samolotu nie ubezpieczyły.

Przyjęcie rządowej propozycji zadośćuczynienia nie zamyka rodzinom drogi do innych roszczeń takich jak renta po zmarłym czy odszkodowanie za znaczne pogorszenie sytuacji życiowej.

– To, co proponujemy, to jest zadośćuczynienie za doznane cierpienia. Dla każdego proponujemy tę samą kwotę, bo nie wyobrażam sobie, żeby można było różnicować cierpienie – podkreśla prezes Dziurda. I dodaje: – Rozmowy z rodzinami były łatwiejsze, niż się spodziewałem. Było z ich strony dużo dobrej woli. Podkreślali, że nie chcą z tą sprawą iść do sądu, bo osoba, która zginęła w katastrofie, służyła państwu polskiemu. To było budujące.

Skąd kwota 250 tys. zł? Prokuratoria przyjęła ją na podstawie orzeczenia sądu, który przyznawał zadośćuczynienie żonie ofiary wypadku samochodowego.

W komunikacie Prokuratorii czytamy, że „forma zawarcia ugód zależeć będzie od ustaleń z poszczególnymi uprawnionymi. Najbardziej prawdopodobne wydaje się zawieranie ugód przed sądami, nie jest jednak wykluczone podpisywanie ugód pozasądowych”.

CASA niezałatwiona

Przepis o zadośćuczynieniach w polskim kodeksie cywilnym obowiązuje dopiero od sierpnia 2008 r. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej jako pierwsze mogą skorzystać z niego na taką skalę.

W gorszej sytuacji są osoby, których bliscy zginęli w katastrofie wojskowej CAS-y, która zdarzyła się 23 stycznia 2008 r., jeszcze przed wprowadzeniem tego przepisu.

Wczoraj rozpoczęły się obchody trzeciej rocznicy tego wydarzenia. Pod pomnikiem postawionym w Mirosławcu, gdzie zginęło 20 polskich lotników, byli szef MON Bogdan Klich i najwyżsi polscy dowódcy. Klich zapewniał, że MON cały czas pomaga poszkodowanym rodzinom. Dziennikarzom tłumaczył, że aby pomóc bliskim ofiar, resort „wycisnął soki z polskiego prawa jak z cytryny”. Innego zdania są jednak rodziny zabitych w katastrofie oficerów. Każda z nich w połowie grudnia zażądała od MON milionowego odszkodowania. Do resortu wpłynęły przedprocesowe wezwania przygotowane przez kancelarię adwokacką. Zadośćuczynienia domagają się na podstawie „naruszenia ich dóbr osobistych”. – Przez śmierć najbliższych zostały zerwane więzy rodzinne – wyjaśnia mec. Sylwester Nowakowski, który reprezentuje rodziny ofiar CAS-y. – Nieprawdą jest, że rodziny dostały od MON wszystko, co im się należało. To jedynie świadczenia wynikające ze śmierci ich najbliższych, a nie z tytułu katastrofy, do jakiej doszło.

Nowakowski podkreśla, że skandalem byłoby, gdyby okazało się, że odszkodowania otrzymają rodziny ofiar katastrofy w Smoleńsku, a te po katastrofie samolotu CASA – nie.

– Chcemy ugody. Niedawno podpisałem dokumenty w tej sprawie – mówi Klich. Resort ma reprezentować Prokuratoria Generalna. – Ale ja takiej odpowiedzi MON nie mam – mówi Nowakowski. – A wyobrażam sobie, że najpierw muszę mieć oficjalną deklarację, by potem usiąść i rozmawiać o ewentualnej kwocie zadośćuczynienia, i zawrzeć ugodę pod sądem.

I dlatego kilka dni temu Nowakowski złożył w sądzie w Warszawie 48 wezwań do próby ugodowego rozwiązania kwestii odszkodowań.

Samolot transportowy CASA C-295 M rozbił się 23 stycznia 2008 r., podchodząc do lądowania na lotnisku w Mirosławcu. Leciał z Warszawy z międzylądowaniem w Powidzu i Krzesinach, gdzie została część pasażerów. Badająca przyczyny wypadków komisja stwierdziła, że do tragedii doszło m.in. na skutek niewłaściwego doboru załogi, znaczenie miała jej zła współpraca w trakcie lotu, zła pogoda na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podchodzenia do lądowania, błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *