Po zakupach w Biedronce nie może ruszać palcami

Barbara Niemczyk z Będzina zasłabła w sklepie i upadając, chwyciła się wózka z kwiatami. Jego ostra, nieosłonięta krawędź przecięła ścięgna oraz nerwy lewej dłoni kobiety. Ponieważ właściciel sieci sklepów odmówił wypłaty zadośćuczynienia, sprawą zajmie się sąd.
– Nie sądziłam, że idąc na zakupy, zostanę dziadem do końca życia. I jeszcze starają mi się wmówić, że sama jestem sobie winna – mówi z żalem w głosie 57-letnia będzinianka. We wrześniu ubiegłego roku razem z córką poszła na zakupy do Biedronki przy alei Piłsudskiego. W pewnej chwili zrobiło się jej duszno i postanowiła wyjść. Była już blisko kas, gdy zasłabła. Upadając, chwyciła się wózka z wystawionymi na nim paletami z kwiatami, który był zakończony ostrymi, niczym nieosłoniętymi krawędziami. Przecięła sobie na nich ścięgna i nerwy lewej dłoni. Pogotowie zabrało ją do szpitala, gdzie ją zoperowano, a następnie uszkodzoną rękę wsadzono do szyny gipsowej. Do teraz chodzi na rehabilitację, bo ma stały przykurcz palców, a trzema w ogóle nie może ruszać. Z tego powody straciła też pracę.

– Długi czas byłam na bezrobotnym i tydzień przed wypadkiem dostałam pracę w handlu. Kiedy jednak okazało się, że mam niesprawną dłoń, to podziękowano mi za współpracę – mówi Niemczyk.

Córka kobiety zaraz po wypadku zdobyła pisemne oświadczenia klientów, którzy byli świadkami wypadku. Potwierdzają, że regał z kwiatami miał ostre, niezabezpieczone końcówki. Dodatkowo kierownik będzińskiej Biedronki potwierdził na piśmie, że „nasz sklep jest przed przebudową i nie mamy zabezpieczeń na wózki. Nikt nigdy ich nie zabezpieczał, jak przychodzą z kwiatami, tak są wystawiane na sklep”. Jednak zaraz po wypadku wózki z kwiatami zaczęto zabezpieczać.

Kilka miesięcy temu prawnik pani Barbary zwrócił się do Jeronimo Martins, właściciela sieci sklepów Biedronka, z wezwaniem o wypłatę 30 tys. zł zadośćuczynienia za doznane przez kobietę krzywdy. W imieniu spółki odpowiedział PZU: wypłata odszkodowania się nie należy, bo wózek z kwiatami posiadał atest, nie był uszkodzony, został prawidłowo ustawiony w sklepie, a ostre krawędzie znajdują się w miejscach niedostępnych dla klienta w momencie dokonywania wyboru roślin.

– To tłumaczenie jest absurdalne, bo na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać, że ostre krawędzie były od frontu i praktycznie każdy przy odrobinie pecha lub nieuwagi mógł sobie rozciąć na nich rękę albo nawet twarz – mówi Mariusz Ścibich, radca prawny reprezentujący Barbarę Niemczyk.

Jeronimo Martins odrzuciło też drugie wezwanie do zapłaty zadośćuczynienia oraz pokrycia kosztów leczenia klientki sklepu. – Nasz ubezpieczyciel, po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego stwierdził brak winy JMD w związku z wypadkiem – wyjaśnili prawnicy właściciela sieci Biedronka.

Radca Ścibich zapowiada, że w tej sytuacji sprawą zajmie się sąd. Przygotowuje pozew o wypłatę 30 tys. zł zadośćuczynienia oraz zwrotu 3 tys. kosztów leczenia. – Nie wykluczamy, że będziemy także żądali renty dla klientki – zapowiada radca prawny.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *